niedziela, 6 lipca 2014

Spotkanie ze Stanisławem Kolouszkiem autorem książki "Fortyfikacje Festung Breslau"

Może nie do końca na temat fotografii, ale któż nie robił zdjęć w starych fabrykach, bunkrach czy schronach... Teraz możecie się dowiedzieć na ich temat czegoś więcej i uzupełnić swoją wiedzę na temat miejsc, które zwiedziliście.

Mowa tutaj o najnowszej publikacji Stanisława Kolouszka, badacza i eksploratora Wrocławskich podziemi, umocnień i fortyfikacji, który już 11 lipca, w kawiarni ARomaTy opowie o swojej książce zatytułowanej "Fortyfikacje Festung Breslau".

Autor oddaje czytelnikowi do rąk opis fortyfikacji bastejowych, miejskiej twierdzy bastionowej, staropruskiej rozbudowy fortyfikacji miejskich, obronnych mostów kolejowych, niemieckiej twierdzy fortowej doby pierwszej wojny światowej, miasta przygotowanego do działań wojny powietrznej, improwizowanej twierdzy hitlerowskiej, miasta przygotowanego do wojennych zadań Obrony Cywilnej. Nie pominięto też zebrania i opisania różnych legend dotyczących fortyfikacji, oraz przybliżenia dzisiejszego stanu umocnień.

Spotkanie autorskie odbędzie się jak już wspominałem 11 lipca, o godzinie 18:00, w klubie ARomaTy przy ul. Staszica 12 na Wrocławskim Nadodrzu. Serdecznie polecam i zapraszam!

piątek, 9 maja 2014

Podczerwień - zrób to sam!

Dziś wpis kieruję do majsterkowiczów, którzy chcieliby przerobić swój aparat cyfrowy na aparat na podczerwień.

Ostatnio szukałem informacji jak zbudować taki aparat. Wielokrotnie słyszałem, że jest taka możliwość, jednak nie miałem jakoś parcia żeby czegoś konkretnego poszukać. Biorąc pod uwagę to, że z podczerwienią miałem styczność przy fotografii analogowej i w tym okresie jakoś żadnej innej nie potrzebowałem.

Jednak od niedawna miałem parcie aby coś poszukać i stworzyć taką właśnie kamerę, która rejestrowała by podczerwień. Jednym z pierwszych stron na jakie się natknąłem była strona [Szeroki kadr] na której możemy przeczytać na czym polega to zjawisko i jak wygląda efekt końcowy z poszczególnych modeli aparatów (w tym przypadku firmy Nikon).

Kolejną już bardziej techniczną była strona SKIBEK - czyli zrób to sam! na której możemy zobaczyć jak wygląda proces demontażu aparatu i instalacja filtra podczerwieni. Nie musimy jednak wcale nieść filtra podczerwieni do zaprzyjaźnionego optyka by nam przyciął go do odpowiednich rozmiarów. Filtr możemy mocować po prostu przed obiektywem i wykonywać zdjęcia, co równa się z wydłużeniem czasów ponieważ, filtr jest bardzo ciemny. Dlatego lepszą opcją będzie umieszczenie go bezpośrednio na miejscu starego przy matrycy aparatu.


Ostatecznie jednak najbardziej pomocny okazał się serwis YouTube, gdzie uzyskałem największe przeszkolenie w tym zakresie :) Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że przerobić możemy nawet taką małą małpkę cyfrową, której już nie używamy i zalega nam w szafie. Jak się okazało nie musi być to lustrzanka, choć ta jest najlepszą opcją jeżeli chodzi o jakość zdjęć.

 
De-instalacja filtra w małym kompakcie.

De-instalacja filtra w lustrzance cyfrowej.

Ja skorzystałem z pierwszej opcji i przerobiłem aparat Sony Cyber-shot DSC-S500 instalując mu w miejsce oryginalnego filtra, filtr zrobiony ze starej prześwietlonej kliszy fotograficznej. Na pewno każdy znalazłby taki kawałek do wykorzystania. Niestety była ona nieco porysowała co przełożyło się na fatalną jakość zdjęć, ale efekt został uzyskany.


Poniżej przedstawiam kilka przykładowych fotografii wykonanych tym aparatem. Aż strach pomyśleć co będzie gdy w moje łapki wpadnie jakaś lustrzanka cyfrowa :)













piątek, 2 maja 2014

"Miller, a ch**!" - prawdziwa historia reportera wojennego

Mój dzisiejszy wpis będzie poświęcony pewnej książce, na którą miałem chęć już od dłuższego czasu. Jakiś miesiąc temu miałem w końcu okazję zdjąć ją z pułki jednego z Empików, przytachać do kasy, zapłacić i cieszyć się z tak upragnionego nabytku.

Zainteresowała mnie okładka, a raczej rewelacyjna fotografia, która się na niej znajdowała. Następnie uwagę zwrócił wielki pomarańczowy napis "13 wojen i jedna - prawdziwa historia reportera wojennego" - Krzysztof Miller. 

Pomyślałem wtedy: - To jest to! Chcę ją przeczytać! - Temat istotnie jest mi bliski ze względu na fascynację fotografią reporterską, dlatego zdecydowałem, że muszę ją mieć!

Autor na początku był mi znany raczej ze słyszenia. Kiedyś zobaczyłem wywiad u Prokopa i Wellman w którym rozmawiali z "najlepszym polskim fotoreporterem wojennym". Po przeczytaniu książki i zapoznaniu się z twórczością oraz jego pracą stwierdzam, że mówili prawdę. 


Krzysztof Miller urodził się 25 marca 1962 roku w Warszawie. Jest polskim fotoreporterem wojennym. W latach 1976-1986 był wielokrotnym mistrzem Polski seniorów w skokach do wody z trampoliny i wieży. 

Od roku 1989 współpracuje z Gazetą Wyborczą. Robił zdjęcia m.in. w Gruzji, Czczeni, Kongo, Czechosłowacji, byłej Jugosławii, RPA, Afganistanie... (Ta lista jest na prawdę długa...) W 2000 roku był jednym z jurorów najbardziej prestiżowego konkursu fotograficznego - World Press Photo.

Póki pracował fotografując konflikty, nie miał kłopotów ze zdrowiem (jak by to dziwnie nie zabrzmiało...), jednak gdy tylko zmniejszył obroty, wróciły sceny i obrazy, które zaczęły go męczyć. Leczył się w wojskowej Klinice Stresu Bojowego.


"13 wojen i jedna" to książka o niezwykle interesującej ale i niebezpiecznej pracy fotoreportera wojennego. Opisuje życie w strefie ogarniętej działaniami wojennymi. Ludzi starających się "jakoś" żyć, pragnących walczyć i przetrwać. 

Wielokrotnie był świadkiem śmierci i fotografował ją by pokazać i opowiedzieć historię, aby wszyscy wiedzieli jak okrutna jest wojna i jak straszliwe zbiera żniwo. Często mówi jakim sprzętem fotografuje i jakich parametrów używał by wykonać daną fotografię. 

W książce możemy znaleźć zbiór zdjęć z kilku wojen, które są opisane bardzo drobiazgowo co czasem bardzo mnie męczyło i zniechęcało do dalszego czytania. Jednak nie na tyle, aby odłożyć książkę na półkę.

Pomimo zawiłych opisów i ciężkiego języka jakim posługuje się autor, (wszak nie jest on pisarzem a fotografem) jak najbardziej mogę polecić tą książkę każdemu kto interesuje się profesją jaką reprezentuje i zajmuje się Krzysztof Miller.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Z miasta Breslau...

Możliwe, że codziennie mijasz je wychodząc do sklepu, szkoły czy pracy. Są jak cienie, jak duchy dawnego Breslau, które pozostały z nami do dzisiaj i ciągle nawiedzają nas i przypominają o sobie. Przebijają się przez ściany, wychodzą spod tynku, spod starej łuszczącej się farby... 

Mowa tutaj o dawnych niemieckich napisach na kamienicach miasta Wrocławia. Wymalowanych ręcznie, czarną farbą na grubych murach tamtego Breslau. Czasem prostą, normalną czcionką, niekiedy bardziej ozdobną. 

Były to po prostu napisy reklamujące sklepy, gospody czy instytucje. 

Z każdym rokiem jest ich coraz mniej ze względu na nowe inwestycje/renowacje kamienic w naszym mieście. Dlatego, myślę że, warto je dokumentować, bo nie wiadomo kiedy ślad po nich zaniknie na zawsze.

Sami spróbujcie zgadnąć, gdzie zostały wykonane te fotografie :) 








poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Spotkanie ze Stepanem Rudikiem w Poznaniu

fot:. Stepan Rudik
W Poznaniu, w Fotomie przy ulicy Garbary 59, 24 kwietnia (czwartek), o godzinie 18:18, odbędzie się spotkanie z ukraińskim fotoreporterem Stepanem Rudikiem, który dokumentował dramatyczne wydarzenia w czasie rewolucji na Kijowskim Majdanie. Na spotkanie można zapisywać się do 24 kwietnia na stronie FaceToFace. Wydarzenie ma charakter otwarty i jest całkowicie darmowe.

Stepan Rudik urodził się w 1982 roku i jest niezależnym fotografem, który za serię zdjęć z Polski został nominowany do Joop Swart Masterclass 2011. Wykształcenie zdobył na Narodowym Uniwersytecie Kultury i Sztuk Pięknych w Kijowie ze specjalnością: fotografia. 

Od 2004 roku z powodzeniem startował w różnych konkursach fotograficznych, natomiast od 2006 r. realizuje własne projekty fotograficzne. Jednak w jego fotograficznej karierze w 2010 r. dochodzi również do kontrowersji związanych z konkursem World Press Photo.  

W 2011 r. wszedł do pierwszej dziesiątki finalistów konkursu „Młodzi fotografowie Rosji”. Jest członkiem Związku Artystów Fotografików w Rosji i na Ukrainie.

Zachęcamy do skorzystania z okazji i spotkania się ze Stepanem Rudikiem. Widzimy się 24 kwietnia w Poznaniu.

niedziela, 30 marca 2014

Hala ZNTK

Z cyklu Wrocławskie miejscówki. Zdjęcie wnętrza starej hali ZNTK, a właściwie tego co z niej zostało...


wtorek, 25 marca 2014

Relacja ze spotkania z Jakubem Szymczukiem w Opolu

Kilka dni temu miałem okazję pojechać do Opola, aby posłuchać tego co miał do powiedzenia Jakub Szymczuk - fotoreporter Gościa Niedzielnego, który był na Ukrainie w czasie, gdy w Kijowie toczyły się najcięższe walki.

Na spotkaniu Szymczuk opowiadał nie tylko o tym jak wykonał daną fotografię, ale również wspominał ludzi i wydarzenia i zasady jakie panowały na miejscu. Dowiadujemy się m.in., że na Majdanie była zarządzona ścisła prohibicja, Ci którzy łamali zakaz picia alkoholu byli skazywani na banicję i wyrzucani poza granice tego miejsca. Portrety tych ludzi natomiast były wieszane na jego bramach, a powrót równał się z potępieniem i publicznym linczem. Co ciekawe, zakaz był ściśle przestrzegany przez wszystkich jak komentuje Szymczuk - to duży wyczyn jeżeli chodzi o naród Ukraiński.

Gdy Szymczuk ze swoimi kolegami reporterami przybył na Ukraine, byli ubrani w wojskowe buty, mieli mundury, ochraniacze, kamizelki kuloodporne, hełmy z napisem PRESS. Majdan w tym czasie był zmilitaryzowany, każdy musiał mieć hełm, jeżeli go nie miał, to miał problem, gdyż był narażony na ciężkie obrażenia. W przypadkach braku hełmu, czy kasku, na Majdanie w pewnych punktach były one po prostu wydawane ludziom.

Każdy miał swój udział w walkach. Szymczuk wspomina zmilitaryzowane babcie, które były uzbrojone w tarcze, posiadały hełmy. Często ludzie mieli ze sobą również flagi UE oraz Ukrainy. Wiele osób pomagało jak mogło, niektórzy przynosili ciepłe ubrania, wodę, żywność, ktoś przyjechał Hammerem i rozdawał soki w kartonach, ponieważ miał własną hurtownię, ktoś inny przyjechał tirem wyładowanym oponami, które przeznaczył do spalenia na barykadach.

Majdan miał swoją strukturę, mieli swoich przywódców, komendantów, zastępców komendantów, służby medyczne, wydawali legitymacje. - My w pierwszych dniach mieliśmy też legitymacje prasowe wydawane przez służby majdanu, które dostaliśmy bez problemu. - wspomina Szymczuk, dodając - język polski wiele ułatwiał.

Niesamowite było też to, że wszystko było świetnie zorganizowane. Na miejscu był internet szeroko pasmowy, reporterzy zakwaterowani byli w hotelu, jedli w restauracjach i mieli możliwość wzięcia ciepłej kąpieli. - Jeżeli ktoś mówi, że stałem się fotoreporterem wojennym, to jest w wielkim błędzie, ponieważ nie byłem wystawiony na wojnę przez okrągłe trzy miesiące tylko kilka godzin, później wracałem do swojego świata, oddalonego o 50 metrów od miejsca walk. - mówi reporter.

Szymczuk twierdzi, że informacje o tym, że ludzie na Majdanie byli uzbrojeni, należałoby podzielić przez 2 albo nawet przez 4. Jak mówi, może raz widział kogoś z pistoletem, większość jednak uzbrojona była w proce lub ręczne katapulty. W najlepszym wypadku były to wiatrówki ładowane na śrut.

To natomiast co działo się na Majdanie w środę przed Czarnym Czwartkiem określa jako piekło, Z jednej strony gorąco, bo płoną barykady z drugiej zimno i wszystko podpływa wodą. Niepewność przed tym, że coś się może wydarzyć również była ciężka, ze względu na oddziały Berkutu znajdujące się dość blisko obrońców, zmęczenie oczywiście mocno dawało się we znaki. 

Około czwartej rano reporterzy cofnęli się do hotelu i tam budząc się co godzinę i wyglądając przez okno oczekiwali na rozwój wydarzeń. Faktycznie cała noc przeminęła spokojnie, atak natomiast rozpoczął się rano, Szymczuk wspomina, że na początku z kolegami trzymali się razem, mając siebie w zasięgu i utrzymując kontakt wzrokowy, ale jak dodaje do pewnego momentu można się trzymać razem, jednak szuka się tych wydarzeń i gdzieś ten kontakt zanika i trzeba uważać już tylko na siebie.

Na Majdanie nie było raczej czegoś takiego jak cenzura. Ludzie prosili jedynie o to, aby nie robić im zdjęć twarzy. Wszystko się zmieniało, gdy zakładali maski. Jedynym przypadkiem, który wspomina Szymczuk była prośba o to aby absolutnie nie robić zdjęć, gdy obrońcy strzelają. - Ja to zrozumiałem, ponieważ znam podstawowy rosyjski i oczywiście polski, więc z Ukraińcem się doskonale dogadam. Dwaj reporterzy z Włoch niestety tego nie zrozumieli. W prawdzie jeden z nich zrobił rewelacyjne zdjęcie, ale później faktycznie, się do niego przyczepili, że te zdjęcia robi. - dodaje później - po za tym, nie spotkałem się raczej z tym, że ktoś ma problem do tego jak przedstawiam wydarzenia.

Reporter mocno krytykuje działania Berkutu i tego, że pozwolono otworzyć ogień do ludzi, którzy byli praktycznie bezbronni (uzbrojeni w tarcze). Na spotkaniu zaprezentował kilka zdjęć, na których widać, że skuteczność snajperów była stuprocentowa. Celowano w głowo, ewentualnie w serce i zwykle te pociski trafiały. Szymczuk wspomina, że na ul. Instytuciej, gdzie nagrano słynny już filmik, jednym z ludzi, który tam utknął był fotoreporter Magnum, który nie wykonał w tym czasie ani jednego zdjęcia. Kwituje to zdarzenie następująco - Jak, ktoś mówi, czy fotoreporter jest w stanie poświęcić świadomie życie dla zdjęcia, to ja widziałem, że nie jest w stanie.

Ciekawostką jest, że wszystkie zdjęcia, które zrobił Szymczuk zostały wykonane aparatem Nikon D3 z obiektywem 24 mm ze światłem 2.8. Fotoreporter celowo nie zmieniał obiektywu, ze względu na pył, który unosił się w powietrzu, a każde odpięcie szkła groziło zassaniem tego kurzu do wnętrza aparatu. W każdym razie fotograf musiał podchodzić bardzo blisko osób, którym chciał zrobić zdjęcie. Możliwe, że kierowała nim zasada Roberta Capy "Jeśli twoje zdjęcia nie są dostatecznie dobre, to znaczy, że nie jesteś dostatecznie blisko". I coś jest w tych słowach ponieważ zdjęcia Szymczuka są na prawdę bardzo dobre i zapadające w pamięci. 

Sporą rolę, w walkach odegrali księża prawosławni, którzy dawali wiarę obrońcom, a jednocześnie uratowali niejednego milicjanta, żołnierza MSW czy Berkutu przed publicznym linczem. Często wyciągali takich ludzi z tłumu, a byli oni bici, kopani, uderzani metalowymi przedmiotami. Wtedy duchowny podchodził, zakrywał delikwenta stułą, przykładał krzyż do głowy i wyprowadzał w miejsce gdzie miał złożyć wyjaśnienia. 

Gdy emocje już opadły i sytuacja na ulicach kijowa zaczęła się stabilizować i wiadomo było, że rewolucja w pewnym sensie odniosła sukces, Szymczuk razem z kolegami poszedł sfotografować radość, w celu zamknięcia materiału. Jednak, tej radości nie znaleźli, raczej były to łzy, smutek i żal po stracie bliskich. Gdzieś, na ulicach zdarzało się zobaczyć małe grupki tryumfalnie maszerujące, ale wszyscy wiedzieli, że to jeszcze nie koniec. Walka nadal trwa!

sobota, 15 marca 2014

Spotkanie z Jakubem Szymczukiem w Opolu

© Jakub Szymczuk
 W Opolu, w Miejskiej Bibliotece Publicznej przy Minorytów 4, 17 marca, o godzinie 18:00, odbędzie się spotkanie z Jakubem Szymczukiem autorem zdjęć z rewolucji na Ukrainie. Fotograf ten na nowo otwiera serię spotkań "Fotograf o Fotografii", która jest organizowana przez Fundację Warsztatów Fotograficznych 2.8.

Zdjęcia Jakuba Szymczuka mroziły krew w żyłach, a jego profil na facebooku w okresie pobytu i pracy na Ukrainie był oblegany w oczekiwaniu na nowe wiadomości z samego oka cyklonu. Przez dziesięć bardzo długich dni relacjonował to co działo się na Kijowskim Majdanie, 

Ukrainę odwiedził dwa razy. Pierwszy raz w spokojnym okresie 11-17 lutego, a drugi zaraz po rozpoczęciu zamieszek 19 lutego. Kolejny dzień spędził na barykadzie na ulicy Instytuckiej, gdzie toczyły się najcięższe walki. Dzień ten okrzyknięto "Czarnym Czwartkiem" i był to przełomowy moment w rewolucji na Ukrainie.

Sam Szymczuk twierdzi, że nie jest fotoreporterem wojennym, choć przez 3 godziny musiał nim być. Przybycie na spotkanie z ww. fotografem, będzie na pewno ciekawym doświadczeniem, a jego refleksje i przemyślenia - cenne i zapadające w pamięci. 

poniedziałek, 10 marca 2014

II Oławski marsz pamięci Żołnierzy Wyklętych [WIDEORELACJA]

"[...]Dzisiaj młodzież potrzebuje bohaterów z krwi i kości, którzy swoim życiem reprezentują wartości przeciwne do tych kreowanych przez media. Opierających się na prymitywnym zachowaniu i chęci zaistnienia za wszelką cenę.[...]" - mówi jeden z organizatorów II Oławskiego Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Zapraszamy do krótkiej wideo relacji z obchodów:

niedziela, 9 marca 2014

II Oławski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych

9 marca, o godzinie 14:00, rozpoczął się w Oławie - II Oławski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych zorganizowany przez stowarzyszenie "Oławscy Patrioci". W pochodzie, który wyruszył z rynku i zakończył przy rondzie Żołnierzy Wyklętych wzięło udział ok. 150 osób. 


Marsz odbył się w przyjaznej i pokojowej atmosferze. Zgromadził wiele osób w różnym wieku. Przed rozpoczęciem manifestanci dostali od organizatorów marszu biało-czerwone flagi oraz tablice z portretami Żołnierzy Wyklętych, które zostały użyczone przez stowarzyszenie Odra-Niemen. 


W czasie pochodu skandowano takie hasła jak: "Armio Wyklęta Oława o was pamięta", "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę", "Cześć i chwała Bohaterom", "Polacy to My!" oraz wiele innych. 



Na koniec odśpiewano hymn oraz wygłoszono, krótkie przemówienie do zgromadzonych osób. Po tym manifestacja została oficjalnie rozwiązana. 



Nie był to jednak koniec, ponieważ w planie obchodów przewidziano również projekcję filmową na temat Żołnierzy Wyklętych: "Kwatera Ł" i "Marzyli tylko o wolnej Polsce" wraz z wykładem historyka Tomasza Greniucha, która odbyła się o godzinie 16:00.
 

Natomiast o godz. 20:00 w Ośrodku Kultury w Oławie odbył się koncert patriotyczny takich artystów jak Rabe, The Moonshiners, 10 Pięter.




Tak w Oławie uczczono pamięć o Żołnierzach Wyklętych.  

_____________________________________________________________________

Jutro udostępnię filmy nakręcone podczas pochodu oraz wykładu historyka Tomasza Greniucha na temat Żołnierzy Wyklętych.

sobota, 1 marca 2014

1 marca - Dzień pamięci o Żołnierzach Wyklętych.


3 lata temu, 1 marca 2011 roku po raz pierwszy obchodzono Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.

Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” to polskie święto państwowe poświęcone żołnierzom antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia, ustanowione na mocy ustawy z dnia 3 lutego 2011 roku. Inicjatywę w zakresie uchwalenia tego święta podjął w 2010 roku prezydent Lech Kaczyński, po jego śmierci prezydent Bronisław Komorowski podtrzymał projekt.

Wybrano 1 marca dlatego, że tego dnia w 1951 roku wykonano wyroki śmierci na siedmiu członkach IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: 


- Łukaszu Cieplińskim, 
- Kawalcu, 
- Józefie Batorym, 
- Adamie Lazarowiczu, 
- Franciszku Błażeju, 
- Karolu Chmielu,
- Józefie Rzepce 

Byli oni ostatnim ogólnopolskim koordynatorem „Walki o Wolność i Niezawisłość Polski z nową sowiecką okupacją”. Pomysł ustanowienia święta w tym dniu wysunął ówczesny prezes IPN-u Janusz Kurtyka.

Obchody z okazji narodowego dnia Żołnierzy Wyklętych odbywały się na terenie całego kraju. 

We Wrocławiu oficjalne uroczystości otworzył przemarsz pod pomnik ofiar systemy komunistycznego na cmentarzu Osobowickim.

Po przybyciu na miejsce odmówiono różaniec w intencji poległych, a następnie odegrano hymn Polski. Uroczystość otworzyło przemówienie szefa Wrocławskiego IPN, który przybliżył historię Żołnierzy Wyklętych i wyjaśnił dlaczego ten dzień przypada właśnie 1 marca. 



Następnie kolejno głos zabrała Wiceprezydent miasta Wrocławia oraz Prezydent miasta Rafał Dutkiewicz, którego przemówienie chwilowo zostało przerwane przez gwizdy i okrzyki - "gdzie zgubiłeś Baumana?!". Ten drobny incydent nie miał jednak wpływu na dalszy ciąg obchodów.



Swój głos dostały również kombatanci. Następnie wszyscy zebrani stanęli do apelu poległych podczas którego przybliżono sylwetki Żołnierzy Niezłomnych.



Uroczystość na cmentarzu Osobowickim zamknęły salwa honorowa w wykonaniu kompani reprezentacyjnej Wojska Polskiego oraz złożenie pod pomnikiem Ofiar systemu komunistycznego kwiatów przez różne organizacje rządowe i pozarządowe oraz środowiska kombatanckie. 


_____________________________________________________________________

Wieczorem o godzinie 18:15 odbyły się uroczystości związane z marszem Żołnierzy Niezłomnych organizowane przez środowiska pozarządowe.

W ramach tego wydarzenia w tym roku zorganizowana została inscenizacja z udziałem grup rekonstrukcyjnych, która miała miejsce na rynku. Puszczano również utwory patriotyczne współczesnych twórców takich jak: Tadek Firma, Panny Wyklęte, Horytnica. 



W tym roku marsz przyciągnął wiele osób w różnym wieku. Frekwencja była zadowalająca, miejmy nadzieję, że kolejne lata zgromadzą jeszcze więcej ludzi, a oprawa marszu będzie wzbogacana o coraz to nowsze elementy. 


_____________________________________________________________________

Więcej zdjęć z obchodów Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych niebawem.

środa, 26 lutego 2014

Zbiór 10 najlepszych tutoriali dla fotografów

Chciałbym polecić wam zbiór 10 najlepszych tutoriali dla fotografów, które odnalazłem w internecie. Jest w nim między innymi mowa o tym jak wykonać zdjęcie HDR, portret przy użyciu długiego czasu naświetlania, oraz nocne zdjęcie nieba, a także wiele innych ciekawych pomysłów.

Ten link jest na prawdę wart uwagi. Zachęcamy do odwiedzenia strony 500px (strona jest w języku angielskim).

LINK: http://500px.com/blog/940/10-best-photo-tutorials-of-2013

niedziela, 2 lutego 2014

Słaby dzień, ale nie wszystko stracone!

Dzisiejszy dzień nie należy do najbardziej udanych pod względem fotografii... Szerokie plany zniweczyła kapryśna pogoda oraz (a raczej przede wszystkim) przeprowadzany remont cmentarza żydowskiego przy ul. Lotniczej, który zamierzałem sfotografować w ramach projektu który narodził się w mojej głowie. Niestety ww. przyczyna zniweczyła te plany. Od osoby, która opiekuje się tym miejscem dowiedziałem się, że pierwsze wycieczki będą możliwe dopiero w okolicach marca/kwietnia... eh... trudno...

Jednak nie wszystko było stracone i dzień nie do końca należy odznaczyć jako pechowy. Jakiś czas później spotkałem się z pewną osobą, aby kupić kilka czarno-białych filmów po okazyjnej cenie 10 zł sztuka (Ilford 100 ISO) oraz za 15 zł (film do średniego formatu Ilford delta 100 proffesional). Oba teraz chłodzą się w lodówce i czekają na moment zamontowania do aparatu i focenia. 

Także, jak widać nie było aż tak źle do końca...

Korzystając jeszcze z okazji chciałbym polecić wam stronę pewnego artysty - amerykańskiego fotografa, który zajmuje się fotografowaniem przedmiotów, ale nie tak sobie o po prostu. Nie, nie, można powiedzieć, że je wręcz ożywia! Aranżuje sceny i wymyśla do nich konkretne sytuacje. Jego projekt został opatrzony nazwą "Bend Objects". Na prawdę gorąco polecam zapoznanie się z twórczością tego artysty ponieważ jego dzieła, są bardzo inspirujące. 



(Ramius)

środa, 29 stycznia 2014

Facebook

Osoby chcące śledzić to co dzieje się na naszej stronie internetowej, zachęcamy do polubienia naszego funpagea na facebooku, gdzie na bieżąco publikujemy nowinki ze świata fotografii.

https://www.facebook.com/sfotografowanepl

środa, 22 stycznia 2014

M42

Dziś w nasze łapki wpadły dwie nowe zabawki :) Jedna to przejściówka pod M42 do mocowania Canona oraz wężyk spustowy, którego jakoś nie sfociliśmy, ale trudno :)



Przejście pod manualne obiektywy, kosztowało nas 29 zł i kupiliśmy je w FotoAmigo niedaleko Dworca Głównego we Wrocławiu.

Wężyk natomiast kosztował 20 zł i dostaliśmy go w tym samym miejscu co przejściówkę. Nie jest może jakiś wyjątkowy, wszak cena do czegoś zobowiązuje, ale jak na chiński wynalazek to sprawuje się całkiem nieźle ;)

Przy pomocy tego małego zestawiku, wraz z obiektywem Pentacon`a 50 mm, wykonaliśmy takiego oto HDR`a. Może i jakoś specjalnie nie powala, ale zaznaczam, że był to jedynie szybki test :) Zestaw zdjęć został zmontowany na trialowej wersji PhotoMatix`a.



Dziękujemy za uwagę i życzymy miłego wieczoru :)

sobota, 18 stycznia 2014

Weekend ze Smokiem Wawelskim

11 i 12 stycznia 2014 roku mieliśmy okazję zwiedzić jedno z najpiękniejszych Polskich miast. Mowa tutaj oczywiście o Krakowie. Niestety nie udało się to w 100% ponieważ czas naglił i trzeba było wracać do Wrocławia, ale ważniejsze punkty w mieście zostały przez nas "zaliczone" ;)

Kraków jest jednym z najstarszych Polskich miast i niesie za sobą ponadtysiącletnią historię. Posiada wiele pięknych i wartościowych obiektów architektonicznych, które zachęcają do tego, aby odwiedzić i poznać to miasto.

W przeszłości miasto należało do Ligi Hanzeatyckiej i zrzeszało najważniejsze ośrodki handlowe w Europie. Obecnie działa w nim wiele instytucji i placówek kulturalnych, które gromadzą bezcenne zabytki.

Znaleźliśmy się tam dzięki tzw. Polskiemu Busowi, który niewątpliwie jest konkurencją dla PKP czy PKS. Przedsiębiorstwo działa na zasadzie first minute - co oznacza, że im odleglejszy termin i im więcej pasażerów zarezerwowało bilet na dany kurs, tym tańszy przejazd.

Dlatego skorzystaliśmy właśnie z usług tej firmy. Przejazd w dwie strony dla dwóch osób wyniósł nas w sumie 62 zł, czyli po 15 zł w jedną stronę od osoby plus 1 zł rezerwacja biletów. To jednak nie wszystko, myślicie że to tanio? Otóż nie! Firma od czasu do czasu uszczęśliwia swych pasażerów biletami za.... 1 zł! 1 zł!? TAK! 1 ZŁ! Warto więc skorzystać z usług tego przewoźnika i zapoznać się z jego ofertą :)

http://dragonaparthostel.pl/
Dragon Aparthostel Senatorska - Kraków
W Krakowie zatrzymaliśmy się w Dragon Aparthostel, który mieści się przy ul. Senatorskiej. Zostaliśmy bardzo mile zaskoczeni estetyką i elegancją tego miejsca. Jak najbardziej możemy je polecić dla tych, którzy chcą odwiedzić miasto.  

fot.: Dragon Aparthostel Senatorska


Przede wszystkim plusem była cena za wynajęcie pokoju. Wyniosła nas 64 zł za dwie osoby. Pragnę zaznaczyć, że u konkurencji ceny sięgały dużo wyżej. W jednym z hosteli Pani zażyczyła sobie 100 zł za dobę, a w innym 70 zł/os., a chciałbym zauważyć, że wyposażenie pokoju jak i sam pokój na zdjęciach nie powalał.(na nasze oko w Dragonie ceny są bardzo przystępne i konkurencyjne) W Dragon Aparthostel, wynajmujesz to co widzisz na zdjęciu, a trzeba przyznać, że pokoje na fotografiach są bardzo ładne :)

Kolejnym plusem, była ogólna kuchnia, ładnie wyposażona i przede wszystkim CZYSTA! Toalety to również niewątpliwy plus - czysto i pachnąco (jak w całym obiekcie). 

Podsumowując wypad do Krakowa możemy uznać za udany i w przyszłości zamierzamy ponownie go odwiedzić :)