niedziela, 12 sierpnia 2012

PZO - KROKUS DIA

To był dobry dzień, wycieczkę na Świebodzki jak najbardziej można zaliczyć do udanych. Każdy z obecnych wtedy osób znalazł coś dla siebie. Ja, za na prawdę okazyjną cenę (20 zł) kupiłem praktycznie "nową" przeglądarkę półautomatyczną do przeźroczy firmy PZO. 

Dokładnie jest to KROKUS DIA produkcji krajowej (ah! jak to dumnie brzmi :)) Mój egzemplarz jest w na prawdę bardzo dobrym stanie. Osoba która go użytkowała, albo tak bardzo o niego dbała, albo użyła go raz i resztę swego żywota urządzenie spędziło w pudełku czekając na lepsze czasy,,, apropo...


Sprzęt znajduje się w oryginalnym pudełku razem z instrukcją użytkowania oraz... kartą gwarancyjną producenta! Widnieje na niej informacja iż produkt sprzedany został dokładnie 14 lipca 1981 roku w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Handlu Wewnętrznego we Wrocławiu, ul. Rynek-Ratusz 10, oddział III, Sklep 511. Jego cena na tamte czasy wynosiła 350 zł (tak widnieje na spodzie opakowania oraz karcie gwarancyjnej). 



Co do samego sprzętu, w całości wykonany został z wysokoudarowego tworzywa (nie licząc śrubek, kilku blaszek, lupy oraz żarówki). Zasilany jest energią elektryczną. Jest to bardzo prosta i nieskomplikowana konstrukcja, praktycznie niedemontowalna. Jedyną rzeczą, którą można zdjąć jest pojemnik zbierający slajdy wychodzące spod lupy, który należy umieścić na prowadnicy po lewej stronie urządzenia.  Żarówka umieszczona jest w korpusie, nad nią znajduje się mleczna matówka która rozprasza światło i podświetla przeźrocze. Lupa powiększa nam obraz 1,5x, tak że możemy w miarę komfortowo zobaczyć co znajduje się na danym slajdzie. W przeglądarce możemy umieścić maksymalnie 9-10 przeźroczy. Zmiana przeźroczy następuje po przesunięciu uchwytu w prawo do oporu a następnie w lewo do pierwszego położenia. Od frontu na obudowie umieszczono nazwę modelu oraz logo producenta. 

Jakieś wady?
Chyba nie ma rzeczy, która by ich nie posiadała. Konstrukcja jest w miarę udana jednak to co zauważyłem to dość szybkie nagrzewanie się obudowy. Żarówka jest stosunkowo słaba (co też jest małą wadą), ale i tak sprawia że po dłuższym użytkowaniu urządzenie staje się gorące (świadczy o tym lekka deformacja tworzywa mojego modelu). Druga sprawa to od czasu do czasu przeźrocza blokują się i trzeba pomagać sobie palcami, aby móc dalej użytkować sprzęt. Trzecia to brak innej możliwości zasilania przeglądarki. Czwarta sprawa to zbyt łatwo wpadające i osiadające na lupie, matówce - paproszki i różnego typu zabrudzenia. Piątą rzeczą niech będzie lupa, niby jest ok, ale dość ciężko się przez nią patrzy. Wzrok zbyt szybko się męczy podczas przeglądania zdjęć. 

Generalnie, jak na Polską konstrukcję, to myślę że jest całkiem dobrze. Urządzenie jest małe, proste w obsłudze i nawet nieźle przemyślane. Szkoda, że ten nasz przemysł upadł, albo powoli upada, bo jak to mówią "Polak potrafi". Udało nam się zbudować kilka ciekawych rzeczy jak np. aparat Druh, Fenix, Start 66, powiększalniki Krokus czy właśnie wyżej opisywana przeglądarka do przeźroczy. 

czwartek, 9 sierpnia 2012

Ne mogu byt! Maszyna pagibła?!

Bardzo dziwna sprawa...
Ostatnio złapałem za moją Smene Symbol z niewypstrykanym do końca filmem z zamiarem właśnie skończenia go.
Tego aparatu nie miałem w łapkach bardzo długo.

Byłem na Bartoszewicach robiąc ujęcia mostu Bartoszewickiego. Po drugim kadrze nagle dźwignia naciągu filmu się zablokowała.
Pomyślałem:
- to pewnie sygnał, że skończył się film i trzeba zmienić kliszę.
Zwinąłem film, ale dziwne wydało mi się to że negatyw w kasetce jakoś dziwnie luźno chodzi, jakby go nie było...
ale nic.
Byłem wtedy na rowerze, a zaczęło dość mocno padać, więc co sił ruszyłem w stronę domu.
Wykorzystując okazję kupiłem miedzy czasie wywojkę, a następnie pojechałem do laba wrzucić moją rolkę do wywołania.

Dzisiaj odebrałem film.
I ku mojemu zdziwieniu jego początek był prześwietlona, natomiast cała reszta filmu była po prostu nienaświetlona...
Z tego filmu wyszły tylko te dwa zdjęcia:


No... umówmy się że coś tam wyszło... 
Na negatywie jest jeszcze kilka ledwie wyraźnych zdjęć, właśnie tych z Bartoszewic, ale mój skaner niestety już nie potrafi ich zeskanować. 
Może ktoś wie co mogło pójść nie tak? Generalnie nie miałem z tym aparatem jakiś większych problemów. Nie wiem co mogło pójść nie tak.
Prześwietlenie? Korpus jest nieszczelny? 
Tylko problem polega na tym, że cały czas mój aparat znajduje się w skórzanym futerale...
Ale nawet gdyby,  to przecież wcześniej udało mi się tym aparatem wykonać kilka poprawnie naświetlonych fotografii...
Jakieś pomysły?



wtorek, 7 sierpnia 2012

Smena Symbol

Smena Symbol

Jest to aparat produkcji radzieckiej wykonywany przez Leningradzką firmę LOMO w latach 1971 - 1991. Był produkowany w podobnych latach co Smena 8M. Charakteryzuje go dość nowoczesny wygląd jak na tamte czasy oraz podobnego designu obiektyw, który możemy zobaczyć w modelu 8M.

Praktycznie w całości zbudowany jest z tworzywa sztucznego. Jedyne metalowe elementy (z zewnątrz) to sanki na lampę błyskową, ramię naciągu filmu, ramię do zwijania filmu i chyba niektóre elementy obiektywu oraz śrubki. 

Tak jak w większości Smien wszystko co jest nam potrzebne do fotografowania zostało umieszczone na obiektywie aparatu tzn.: Spust migawki, czasy naświetlania (w górnej części obiektywu oznaczone jako piktogramy, w dolnej wymienione jako wartości liczbowe), odległości od fotografowanego obiektu w dwóch skalach (u góry w stopach, poniżej w metrach). Obydwie skale oznaczone zostały liczbowo oraz symbolami. Na przodzie obiektywu przy soczewce po jednej stronie umieszczono skalę czułości w normach DIN, GOST/ASA, oraz wartości przysłon. Natomiast na pierścieniu zmiany przysłony znajdują się dwie białe kropki, które pokazują nam jaką mamy nastawioną przysłonę oraz czułość filmu. Na samym dole obiektywu umieszczono napis "Made in USSR". Sam obiektyw to T-43 (standardowy obiektyw, który od momentu wprowadzenia Smeny 8 do końca stosowany jest w każdym nowym modelu smeny).

W aparacie zastosowano następujące czasy naświetlania: 
B, 1/15, 1/30, 1/60, 1/125, 1/250
oraz przysłony wraz z przypisanymi do nich czułościami negatywu (wartość czułości negatywu wymieniona w normach GOST/ASA):
4 (16 ASA); 5,6 (32 ASA), 8 (65 ASA), 11 (130 ASA), 16 (250 ASA)

Zastosowano tutaj zupełnie inne rozwiązanie niż np. w Smenie 8. W tym przypadku wartość przysłony jest stała i zmienia się w zależności od tego jaki negatyw stosujemy. Według tego co napisano jeżeli mamy kliszę której czułość wynosi np. 250 ISO to na obiektywie kropkę, która znajduje się na pierścieniu przysłony musimy ustawić na 250 GOST-ASA(=ISO). W tym momencie kropka po drugiej stronie soczewki będzie ustawiona na wartość przysłony 16. Teraz wszystko w rękach pogody... Rosjanie jak wcześniej wspominałem na obiektywie umieścili piktogramy przedstawiające słoneczko, słoneczko za chmurką, zachmurzoną chmurkę itd. Pod każdą z tych wartości znajduje się czas naświetlania. Jeżeli spełniliśmy powyższe wymagania związane z ustawieniem czułości i przysłony, wtedy patrzymy się jaka jest pogoda i według niej ustawiamy czas naświetlania obracając specjalnym do tego celu pierścieniem.  Zmianę czasu naświetlania możemy śledzić dzięki białemu kwadracikowi.

W górnej części aparatu umieszczone zostały sanki lampy błyskowej, wizjer, pokrętło z ramieniem do zwijania filmu, licznik zdjęć, ramię naciągu kolejnej klatki negatywu oraz blaszkę z logo oraz nazwą aparatu. Ten model nie posiada typowego spustu migawki, który zwykle znajdował się na samej górze aparatu. Został on przeniesiony na front aparatu zaraz przy obiektywie po prawej stronie. Jest to znaczne ułatwienie w wykonywaniu zdjęć jednak posiada swoją wadę o której nieco później...
Na klapie po drugiej stronie aparatu umieszczono zegar z możliwością ustawienia czułości negatywu jaki  aktualnie znajduje się w aparacie. Został on przedstawiony w trzech, a w sumie dwóch normach - DIN, GOST/ASA. Poniżej przedstawiam czułości negatywów które widnieją na tarczy skali czułości: 

DIN - 13, 16, 19, 22, 25, 28(!)
GOST/ASA - 16, 32, 65, 130, 250, 500(!)

Tylna klapa aparatu jest połączona z korpusem zawiasami umieszczonymi po prawej stronie. W aparacie zastosowano migawkę centralną 5-cio listkową. Problem z ładowaniem filmu został tutaj rozwiązany poprzez  umieszczenie na stałe szpuli z ząbkiem o który można zahaczyć perforację, aby włożyć film. Została ona zsynchronizowana z ramieniem naciągu negatywu. Także, w tym modelu nie ma możliwości nałożenia na jedną klatkę dwóch lub więcej kadrów. Na uwagę zasługuje tutaj licznik zdjęć ponieważ zeruje się on samoistnie wraz z otwarciem tylnej pokrywy aparatu.

Na samym dole na podstawie aparatu umieszczono numer seryjny aparatu, gwint do mocowania na statyw oraz przycisk zwalniający film, który daje nam możliwość zwinięcia wypstrykanego filmu.

Jest to jeden z moich ulubionych modeli, bardzo przypadł mi do gustu. Jednak tak jak cała reszta Smien posiada swoje wady, ale i również zalety. Zacznijmy może jednak od wad tego skromnego aparaciku:

Pierwsza wada odnosi się do czasów naświetlania. Jest nim czas B, który dumnie widnieje na skali czasów naświetlania na obiektywie. Otóż problemem jest to że konstruktorzy aparatu wstawiając tutaj taki czas nie pomyśleli o stworzeniu gniazda na wężyk spustowy. Podłączenie go jest nierealne ponieważ najzwyczajniej w świecie się nie da. Wykonywanie zdjęć nawet ze statywem przy użyciu tego czasu grozi poruszeniem na zdjęciu.

Druga sprawa to brak skali z szacowaną głębią ostrości (np. taką jaka była w modelu 8). Pomimo, że wartość przysłony tak na prawdę jest stała nie przeszkadza to w tym, aby np. użyć zewnętrznego światłomierze i dowolnie według wskazań światłomierza ustawiać czas i przysłonę.

Trzecia rzecz, dość istotna, to (przynajmniej w moim modelu) częste, omyłkowe nakładanie się krawędzi dwóch, albo więcej klatek na siebie, albo dosłownie przy sobie. Aby uniknąć tego problemu trzeba dokładnie do końca naciągać ramię naciągu filmu. Choć czasem i to nie do końca pomaga.

Czwarta moim zdaniem wada choć w sumie neutralna to zegar ze skalą pokazującą czułość filmu. Niby fajna sprawa, ale po nałożeniu futerału jest bezużyteczna, a po drugie... Co u licha robi na tej skali wartość GOST/ASA = 500?! Przecież i tak te aparaty przewidziane są na film od najmniejszej liczby wartości czułości filmu do 200/250 GOST/ASA=ISO. Moim zdaniem ktoś wypił tutaj za dużo samogonu...

Pięć to umieszczenie piktogramów i wartości liczbowych odnoszących się do czasu naświetlania po dwóch stronach obiektywu. Niby ok, mamy się sugerować tymi całymi chmurkami i słoneczkami, ale często zdarzało mi się że zaglądałem pod spód aparatu, aby zobaczyć jaką wartość kryje dany piktogram (szczególnie, gdy używałem zewnętrznego światłomierza).

Szósty malutki mankament to wizjer. Został nieco poprawiony, ale nadal będę się go czepiał jako że mało przez niego widać. No i oczywiście ten nieszczęsny błąd paralaksy ale to wsio normal.

O mało bym nie zapomniał. Siedem, to brak samowyzwalacza (który zapewne i tak by nie działał ;p)


Tak, to były wady, a teraz kilka zalet, które zauważyłem w tym aparacie:

Pierwsza to naciąg filmu. Nie musimy się męczyć z kółkami i martwić tym że zapominając naciągnąć negatyw po wykonanym zdjęciu nałożymy dwa kadry na siebie.

Dwa to spust migawki umieszczony przy obiektywie. Jest dużo wygodniejszy i nie musimy się martwić że coś przytrzymamy, zahaczymy palcem przez co zepsujemy sobie ujęcie.

Trzecia zaleta to sanki na lampę błyskową które posiadają gorącą stopkę . Dzięki niej nie musimy bawić się z kablami i martwić o to że nam go zabraknie. A co to gorąca stopka? Kto wie to jego szczęście, a kto nie, niech się dowie :)

Czwarta rzecz to licznik [Jest super :)]

Piąta sprawa to rozkładane ramię do zwijania filmu. Jest bardzo pomocne. W końcu skończyła się męczarnia z opornym kręceniem kółeczkami.

Szósty plusik to umieszczenie soczewki głębiej w obiektywie przez co podczas zmiany przysłony praktycznie nie ma możliwości pobrudzenia jej palcem.

Siedem to łatwiejsze wkładanie filmu do aparatu

Osiem, ogólnie prostota wykonania i wprowadzenie w/w ulepszeń.

________________________________________________________________________

Aparacik moim zdaniem jest godzien uwagi mimo nawet tych jego wad, które możemy odnaleźć w każdej chyba Smenie. Większość jednak z tych problemów została w większym lub mniejszym stopniu poprawiona przez konstruktorów. Jak wcześniej wspomniałem jest to jeden z moim ulubionych modeli z rodziny Smien.

Na koniec, tak samo jak ostatnio kilka zdjęć wykonanych tym aparatem (po wywołaniu filmu dodam jeszcze kilka):













piątek, 3 sierpnia 2012

Smena 8

Jest to aparat produkcji radzieckiej wykonywany przez Leningradzką firmę LOMO w latach 1963 - 1971. Charakteryzuje go prostota i stylowy design, który w późniejszych latach uległ zmianie wraz z wprowadzeniem na rynek aparatu Smena 8M.

Poza kilkoma metalowymi elementami jak np. spust migawki, pokrętło zwijania filmu, stopka na lampę błyskową, pierścień z czułościami filmu czy niektórymi elementami obiektywu prawie w całości wykonany został z tworzywa sztucznego.

Na obiektywie aparatu umieszczono wszystko co jest nam potrzebne do fotografowania tzn.: czasy naświetlania, odległość od fotografowanego obiektu, przysłona i to czego nie ma w późniejszych wersjach - numeracja z szacowaną głębią ostrości, naciąg migawki, naciąg samowyzwalacza, gniazdo synchronizacji z lampą błyskową, oraz napis "zdziełano w CCCP" i numer seryjny aparatu.

Czasy naświetlania (przypisana do nich numeracja):
B; 1/15 (4); 1/30 (5); 1/60 (6); 1/125 (7); 1/250 (8),
Przysłona (przypisana do nich numeracja):
4 (4); 5,4 (5); 8 (6); 11 (7); 16 (8).

Pod numeracją czasów naświetlania umieszczono liczby, które mają odpowiadać za daną przysłonę. Np. gdy ustawiamy czas na 1/30s (przypisana liczba to 5), przysłona którą powinniśmy ustawić na obiektywie to 5,6 itd. Co się tyczy włąśnie przysłony. Pierścień został umieszczony przy soczewce obiektywu. Przez to podczas zmiany wartości przysłony można niechcący dotknąć palcem przednią soczewkę.

W poźniejszych egzemplarzach Smien numerki zamieniono na piktogramy jak np. słoneczko, słeneczko za chmurką, deszczowe chmury itd. Oczywiście pod każdym z tych obrazków krył się odpowiedni czas naświetlania.
Sam obiektyw to T-43, kąt widzenia 40 mm ze światłem 4. Do 1993 roku, czyli do końca był standardowym obiektywem w każdej nowej wersji Smeny.

W górnej części korpusu znajduje się: pokrętło do zwijania filmu, pokrętło do naciągania kolejnej klatki filmu, sanki na lampę błyskową, spust migawki w raz z miejscem na wężyk spustowy i okrągły licznik zdjęć wraz z tabelką czułości negatywów w trzech różnych typach norm (DIN, ASA i oczywiście GOST), plakietka z nazwą modelu aparatu oraz wizjer. Poniżej przedstawiam czułości negatywów które widnieją na tarczy skali czułości:

DIN - 15, 16, 18, 20, 21, 23, 24,
ASA - 25, 32, 50, 70, 100, 160, 200,
GOST - 22, 32, 45, 65, 90, 130, 180.

Tylnia klapa aparatu jest zdejmowalna (w późniejszej wersji 8M jak i kolejnych została ona połączona z korpusem aparatu).   W aparacie zastosowano migawkę centralną (3-listkową). Aby załadować film potrzebna była, albo druga pusta kaseta albo pusta szpula po negatywie. Po każdym wykonanym zdjęciu film nawija się pokrętłem umieszczonym po prawej stronie aparatu. Trzeba uważać, aby nie zapomnieć tego zrobić ponieważ konstruktorzy nie umieścili w aparacie blokady migawki. Tak więc omyłkowo możemy nałożyć kilka kadrów na jedną klatkę (co w sumie może dać niezły efekt artystyczny). Aparat posiada jednak jedną blokadę. Aby zwinąć film należy wcisnąć do końca spust migawki i przekręcić w stronę czerwonej kropki na korpusie (spust migawki posiada taką samą). Obydwie czerwone kropki muszą się pokryć. Wtedy pokrętłem po lewej stronie możemy zacząć zwijać film. Bez tego nie jest to możliwe, a robienie tego na siłę grozi zerwaniem filmu i uszkodzeniem negatywu bądź aparatu. 

Aparat jest bardzo fajny, ale jak wszystkie Smeny ma swoje wady (tym samym rozpoczynamy gorzkie żale):

Pierwszą z nich, która najbardziej mi przeszkadza jest umieszczenie naciągu migawki po prawej stronie obiektywu. Problem polega na tym, że podczas robienia zdjęcia przez przypadek można zablokować ramię migawki palcem. Skutkuje to nieprawidłowym naświetleniem negatywu. Przy okazji spust migawki na górnej części korpusu moim zdaniem umieszczony jest trochę za daleko.   

Drugą wadą jest zbyt małe pokrętło zwijania filmu. Gdy jesteśmy prawie przy końcu film bardzo ciężko nawija się do kasety.

Trzecim mankamentem o którym wcześniej wspominałem jest umieszczenie pierścienia przysłony przy soczewce obiektywu co skutkuje omyłkowym dotknięcie i jej pobrudzeniem. 

Czwartą sprawą jest brak szpuli na którą nawija się film. Trzeba niestety, ale kombinować, nie obejdzie się bez taśmy samoprzylepnej albo każdego innego skutecznego patentu.   

Piąta rzecz to z tego co wiem ferelny naciąg samowyzwalacza. Podobno prawie w każdej Smenie 8 jak nie w każdej... nie działał. Moja wersja nie jest wyjątkiem....

Zbyt mały wizjer to punkt numer sześć.  Dla osoby która nosi okulary (czyli dla mnie...) patrzenie przez niego jest mało wygodne. Przez to nie widzę co dzieje się w krawędziach wizjera. Muszę się bardzo nagimnastykować, aby coś zobaczyć, albo zdjąć okulary, ale wtedy to już nic nie widzę... No.. nie wspominam już tutaj o problemie błędu paralaksy...

Siódma moim zdaniem wada i chyba najmniejsza to licznik zdjęć. Jest jakoś mało zrozumiały dla mnie, ale w niczym nie przeszkadza ani nie pomaga więc jest neutralny.

Ósma wada to brak światłomierza co nie przeszkadza w wykonywaniu zdjęć. Po prostu korzystamy z tego co namalowano nam na aparacie, albo z papierowej tabeli naświetlań, bądź zewnętrznego światłomierza.

Dziewiątym mankamentem jest to że do tego aparatu nie za bardzo można stosować filmów o czułościach powyżej 200 ISO. Nie jest jednak powiedziane że absolutnie nie można tego robić. Po prostu trzeba wtedy uważać aby nie prześwietlić negatywu ponieważ jego naświetlanie trochę się zmienia przez to że jest on czulszy na światło. Związana jest z tym taka mała historia która przytrafiła się mojemu ojcu, gdy chciał on oddać film do fotografa. Czułość filmu wynosiła 400 ISO. Fotograf gdy usłyszał że film wyszedł ze smeny odmówił wywołania negatywu argumentując to tym że nic z tego nie będzie. Po dłuższych namowach zgodził się go wywołać. Ku jego zdumieniu jednak coś tam wtedy wyszło :)

Tak zastanawiam się co może być dziesiątym problemem? Nie to żebym się czepiał, ale fajnie wyglądałoby to w mojej numeracji :) Tak więc numerem dziesięć (i chyba numerem ostatnim) jest brak gorącej stopki w sankach na lampę błyskową.

____________________________________________________________________________

Generalnie pomimo ogromu wad jakie posiada ten aparat wykonuje się nim całkiem ładne i stylowe zdjęcia. Nie polecam go jednak osobom które cenią sobie perfekcyjność np. w optyce, kadrowaniu czy ostrości. Choć z drugiej strony fanatycy Lomografii oraz osoby lubiące bawić się fotografią i eksperymentować będą z niego na pewno zadowolone :)

Na koniec poniżej przedstawiam kilka zdjęć wykonanych przy pomocy tego sprzętu. Jak to się dzisiaj mawia "enjoy":